Historia

Moje pierwsze wspomnienia związane ze sklepem z ubrankami dla dzieci, w którym pracowała moja mama pochodzą z czasów, kiedy miałem jakieś 5 lat. Był to malutki, około 20-metrowy sklepik w małym mieście, ale mnie wydawał się ogromny i najlepszy na świecie. Pamiętam, jak zabierała mnie tam czasem, zamiast odprowadzić do przedszkola. Zawsze bardzo się wtedy cieszyłem. Nigdy tego nie planowaliśmy, bo tata był bardzo zasadniczy i uważał chodzenie do przedszkola za mój obowiązek. Tak więc poranki wyglądały standardowo - brat szykował się do szkoły, a ja do przedszkola. Brat chodził do szkoły na piechotę, ale mnie mama odwoziła do przedszkola samochodem. Zdarzało mi się nabierać ją, że zasnąłem w aucie, w związku z czym musiałaby mnie budzić pod przedszkolem, co wydawało mi się jako dziecku oszustwem doskonałym. Nie zawsze mi się udawało, ale czasami tak, a wtedy mogłem spędzić z nią w sklepie cały dzień. Lubiłem chodzić do przedszkola, ale i tak dzień spędzony z mamą w jej sklepiku był o wiele lepszy. Przebywanie w jej towarzystwie, słuchanie rozmów z klientami i ucinanie sobie pogawędek ze wszystkimi stałymi klientami, których znałem, sprawiało mi ogromną przyjemność. Kiedy miałem sześć lat rodzice zapisali mnie na piłkę nożną i jedną z rzeczy, która najbardziej mi się w niej podobała był fakt, że sklepik mamy był dosłownie kawałeczek od stadionu. Często po treningu nie wracałem do domu krótszą drogą, tylko dłuższą - tą, przy której znajdował się sklepik. Jak byłem już starszy i potrafiłem liczyć, mama pozwalała mi nawet podliczać klientów. Bardzo mnie to bawiło. Klienci mówili mamie, co chcą kupić, a ja to zapisywałem i informowałem, ile ich to w sumie będzie kosztować, przyjmowałem pieniądze, a potem wydawałem resztę. 😊 Mama oczywiście sprawdzała mnie ukradkiem, ale miałem w tym już taką wprawę, że właściwie nie popełniałem błędów. Myślę, że klienci postrzegali to jako swego rodzaju atrakcję, bo przecież nie w każdym sklepie spotykali za kasą dziesięcioletnie dziecko.

Jednak jak to czasem w życiu bywa, nie wszystko idzie zgodnie z planem. Po kilku latach działalności sklep mamy został zburzony. W jego miejsce zbudowano parking i muszę przyznać, że nawet teraz, w dorosłym życiu, kiedy czasem zdarza mi się tamtędy przechodzić, robi mi się smutno. Później przez kilka lat mama nie pracowała już w branży odzieży dziecięcej, ale w końcu do tego wróciła. I wyobraźcie sobie, że nie sama, tylko ze mną. 😊 Kilka lat temu założyliśmy wspólnie sklep internetowy z odzieżą dla dzieci, który pewnie znasz, skoro to czytasz – Olsakovi. Początki nie były łatwe, ale - jak to mawia mój tata - jeśli ktoś o czymś marzy i bardzo tego chce, to dopnie swego. Na początku mieliśmy magazyn w garażu rodzinnego domu, niewielki kapitał i zero klientów. W ciągu miesiąca kartony z ubraniami zapełniły cały dom - z łazienką, sypialnia, salonem i kuchnią włącznie; były po prostu wszędzie. Teraz się zastanawiamy, jak dawaliśmy sobie z tym radę. 😊

W tamtym okresie marzyliśmy o własnym magazynie. Ale wiecie co? Słowa taty znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości. Po kilku latach zbudowaliśmy własny magazyn, w którym obecnie przechowujemy zamówienia i przygotowujemy je do wysyłki. Skróciliśmy czas dostawy do minimum, więc wysyłamy paczki w zasadzie natychmiast.  Zasadniczo przez te wszystkie lata staraliśmy się z mamą ciągle ulepszać i rozszerzać ofertę, podnosić jakość usług oraz inwestować w technologie. Właściwie robimy to nadal, ponieważ zdajemy sobie sprawę, że wciąż jest co poprawiać, a w sprzedaży internetowej ta zasada obowiązuje podwójnie. Jednak tym, co cenimy sobie najbardziej, jest satysfakcja klientów. Kiedy docierają do nas opinie, w których klienci wyrażają swoje zadowolenie z naszych produktów i usług, niesamowicie nas one motywują i sprawiają, że jeszcze bardziej nas to wszystko cieszy. Mamy świadomość, że to zasługa wysokiej jakości produktów w rozsądnych cenach, więc nie zamierzamy oferować niczego, co mogłoby rozpaść się po kilku miesiącach. Mama, jako że pracuje z ubraniami dla dzieci już tyle lat, jest na to nieprawdopodobnie wyczulona. Bezbłędnie rozpoznaje, co jest uszyte dobrze z wysokiej jakości materiałów, a co nie - to jej mocna strona. Ja z kolei potrafię policzyć, zaplanować i zautomatyzować co trzeba, dokształcam się, aplikuję nowinki itp. Uzupełniamy się nawzajem, co jest chyba jednym z powodów, dla których jest was, zadowolonych klientów, miażdżąca większość (według recenzji 99%), a zakupy zrobiło w naszym sklepie już ponad 80 000 osób.

Ogólnie rzecz biorąc, nasz sklep internetowy to źródło naszej radości i spełnienia. Z czasem dołączyła do mnie i mamy także moja żona, wspierają nas i pomagają nam tata oraz brat, pracuje u nas wujek, a także kuzyn. W dodatku codziennie inspirują nas nasze własne dzieci, które noszą ubrania, które sprzedajemy i je recenzują. Kiedy więc pojawia się nowa kolekcja, również dzięki nim jesteśmy w stanie przewidzieć, co może się spodobać. Oczywiście zdarzają się też tarcia. Jak zapewne wiecie, pogodzenie ze sobą interesów trzech pokoleń bywa niełatwe, ale w ogólnym rozrachunku sklep spaja naszą rodzinę. No a o czym więcej może człowiek marzyć, kiedy praca sprawia mu przyjemność, przynosi satysfakcję i w dodatku ma pozytywny wpływ na jego rodzinę? 😊